Pierwsze koty za płoty, czyli zaczęliśmy agility
Jak powiedziałam, tak słowa dotrzymałam. Rozpoczęliśmy z Triko kurs agility dla początkujących w klubie Extreme Dog we Wrocławiu. Pamiętam gdy zobaczyłam informację o kursie i pomyślałam, że może byśmy spróbowali. Triko od małego wykazywał skłonności do pokonywania różnych przeszkód, spuszczony luzem sam z siebie wskakiwał na pnie drzew, przeskakiwał jakieś gałązki, czasem ( często ) przyprawiając mnie o zawał, bo potrafił wyczynić niezłe akrobacje...
Agility to byłoby coś fajnego dla niego, mógłby się wyszaleć i oboje bylibyśmy zadowoleni, bo przyznam, że do tego sportu ciągnęło mnie już od dawna. Był tylko jeden problem - transport. Na szczęście dzięki dobroduszności pewnej pary ludzi mogłam zrealizować ten cel i tak oto za nami już dwa treningi :)
Drugi trening w porównaniu z pierwszym był jeszcze lepszy. Już bardziej ufałam Triko na placu, na luzie go spuszczałam ( na pierwszym treningu często podtrzymywałam go za szelki, żeby nigdzie nie poszedł ). Tym razem za zadanie mieliśmy pokonanie dłuższego na oko 3 metrowego tunelu, ale Triko oczywiście dał radę, w końcu co to dla niego ;) Zaczęliśmy też już troszkę dłuższe sekwencje z dwiema hopkami i tunelem. Byłam szczerze zachwycona tym, że szybko łapał nowe elementy, biegał i dużo z siebie dawał. Widziałam, że mu się podoba. Zresztą sami zobaczcie co się działo:
Nie mogę doczekać się już kolejnych treningów, na które mam nadzieję spokojnie, bez żadnych przeszkód będziemy mogli dojechać. Ale następny trening dopiero za ok. 2/3 tygodnie, a póki co mamy zadania do ćwiczenia u siebie na podwórku. Więc czekamy na tunel, ćwiczymy wysyłanie do skrętów/outów, zaczynamy pomalutku robić coś ze strefami, walczymy dalej nad motywacją zabawkową i jeszcze kilka ważnych elementów.
Nie możemy też zapomnieć, za za prawie dwa miesiące mamy treningowe zawody w klasie 0 obedience. Muszę się zmotywować do treningów, bo inaczej będzie źle...
A teraz mała niespodzianka, Pan Triko wpadł pod wiosenną kosiarkę:
Nareszcie pozbyliśmy się sterty czarnych kłaków, w końcu będzie bezpiecznie, nic się nie ukryje, żodyn klyszcz, żodyn! ;) A kleszczy ostatnio u nas cała masa, dlatego też poszliśmy za tłumem i zabezpieczyłam czarnucha Foresto. Mam z nią pierwszy raz doczynienia, mam nadzieję, że dobrze ją założyłam i, że będzie dobrze chroniła.
A co do ukrywania, to czarne kłaki kryły w sobie nie tylko nieproszonych, wysysających krew gości, ale też chude ciałko czarnego pieseczka. Z naciskiem na chude, bo wyszło na to, że piesek musi przybrać z pół kilograma, bo zarysowana miednica trochę bardzo mi się nie podoba. Zwiększyłam dawkę żarcia, daję HMB i trzymam kciuki, aby nabrał trochę fajnej masy ( byłoby dobrze gdyby tej mięśniowej :P ).
A już jutro jedziemy hasać na dogtrekking Fundacja OGPR. Niech szczęście nam sprzyja! ( Wam też! ).
3 komentarze
To super, że zaczęliście ćwiczyć agility. Jest to nie tylko świetna zabawa dla psa, ale i dla przewodnika. Razem z Łotrem uwielbiamy pokonywanie przeszkód.
OdpowiedzUsuńŻyczę sukcesów podczas dalszych treningów, a także mnóstwa motywacji i radochy z aktywności, jaką jest agility.
Pozdrawiamy,
Oliwia i Plato
Bardzo dziękuję <3 Wam również życzę owocnych treningów!
UsuńAgilitki są świetne, z Emetem może nie bardzo ale mam nadzieję że kiedyś spróbuję :D.
OdpowiedzUsuńPodziel się swoją opinią o poście: