Praca wre

By Asia - lutego 23, 2019

Jak wiecie (albo i nie) od początku roku bierzemy z Triko udział w zajęciach indywidualnych ze szkoleniowcem. Nasze problemy trochę mnie przerosły, sama nie miałam już pomysłów co robić, a czego nie próbowałam na własną ręką ciągle kończyło się niepowodzeniem, więc decyzja została w końcu podjęta i żałuję, że nie zdecydowałam się na to wcześniej. Za nami 6 spotkań indywidualnych, 8 tygodni pracy, treningów, parę moich kryzysów ( kto ich nie ma? zawsze się jakieś przypałętają - większe lub mniejsze), ale działamy dalej. Cieszę się, że zwróciłam się po pomoc do kogoś doświadczonego, kto popatrzy na nas z boku, wskaże mi moje błędy w pracy i codziennym postępowaniu z psem, ale przede wszystkim poprowadzi jak sobie radzić, jak działać, co robić. Ale nie myślcie sobie, że nasza praca ogranicza się tylko do jeżdżenia na treningi, nie, nie, nie! Większość roboty trzeba kontynuować codziennie w domu, na spacerach... To wymaga czasu, cierpliwości, konsekwencji i samozaparcia. I wiem już chyba dobrze dlaczego wcześniej nic nam się nie udawało na dłuższą metę. Po prostu wymagałam super rezultatu już, teraz, natychmiast przy okazji nic konkretnego w tym kierunku nie działając, albo robiąc coś raz na jakiś czas, raz tak, raz inaczej, raz wcale. Nie potrafiłam komunikować się z psem w codziennych, życiowych sytuacjach i pewnie sama, nieświadomie nauczyłam go tak, a nie inaczej reagować na jakieś bodźce typu: nadjeżdżający rowerzysta, idący pies/człowiek, można by wymieniać. Nie byłam konsekwentna, raz od niego wymagałam, a innym razem już nie bo się śpieszyłam, bo mi się nie chciało, bo gwiazdy były ułożone w złej konfiguracji i mnóstwo innych głupich powodów. Teraz uczę się co robić na co dzień i jak reagować, powoli zaczynam wyrabiać dobre nawyki - mam nadzieję. 
Śniegu na szczęście już z nami nie ma i oby już nie wracał :P Ale zdjęcie ma fajny klimat.
Naszym głównym celem jest ogarnięcie się w codziennych sytuacjach. Chcemy wypracować spokojne mijanie i ignorowanie innych psów (także tych szczekających okropnie zza ogrodzenia), ludzi (tych biegających, chodzących, jeżdżących na rowerach i innych strasznych pojazdach) no i przede wszystkim to, aby móc wyjść spokojnie, bez presji na luźny, zwykły spacer do lasu, na pole, łąkę, obojętnie gdzie i żeby Triko nie fiksował się każdym, nawet najmniejszym ptaszkiem, a co dopiero uciekającymi sarnami, zajączkami - z tymi to już jest ostra jazda. Śmieję się, że spacer z Triko jest jak stąpanie po polu minowym - nie wiadomo kiedy wybuchnie. Serio, nie koloryzuję.
"Jestem małym potworem, choć nie wyglądam"
Przez długi czas gdy wiedziałam, że MUSZĘ (tak muszę, nie chcę, muszę) iść z Triko na spacer to chciało mi się wyć/ryczeć. Spacery przestały sprawiać mi jakąkolwiek przyjemność, wiedziałam jak to się skończy, czyli brakiem mózgu i fiksacją u psa, ciągnięciem, ujadaniem, traktowaniem mnie jak niepotrzebnego ciężaru na końcu smyczy i na koniec moim załamaniem nerwowym. To było dla mnie coś okropnego! Raz miałam tak tego dość, że przez ponad tydzień nie poszłam z tym psem na żaden spacer. Musiałam chyba psychicznie odpocząć.
Aktualnie (odpukać, odpukać, odpukać) jest już trochę lepiej, widzę małe postępy, które naprawdę ogromnie mnie cieszą! Każdy najmniejszy sukces sprawia mi wielką radość, dumę z psa i nadzieję na to, że może w końcu będzie dobrze i damy dalej radę :) Wiem, że na pewno nie mogę się poddawać, bo jeśli nie będę chociaż próbować robić dalej czegoś w tym kierunku to na pewno nic się nie polepszy. Samo się nie zrobi, nigdy.

Chciałam wam napisać także, że byliśmy z Triko na ponownym prześwietleniu stawów. Ostatnie robiliśmy rok temu, ale niestety pies został do niego źle ustawiony i było niemiarodajne oraz siało dużo niepewności co do tego czy jest coś z nimi nie tak, czy nie. Tym razem pojechaliśmy do specjalisty radiologa i wiecie co? Mamy dobre wieści! Okazało się, że Triko ma zdrowe biodra i nie ma żadnych przeciwwskazań do treningów, czy aktywnego stylu życia. Prawe biodro bardzo dobre, lewe trochę mniej, ale Pani zapewniła, że nie jest to nic niepokojącego. Dysplazji nie ma. Mam suplementować Trikosa i wszystko powinno być dobrze. Bardzo mnie ucieszyła ta informacja. W końcu wiemy na czym stoimy (znaczy: na czym Triko stoi :D).

Oprócz tego tydzień temu Pan Trikoś skończył dwa lata swojego życia! Czas leci jak szalony, oj leci :P
A z racji tego, że zrobiło się cieplej czarnuch przeszedł "wiosenną" metamorfozę. Zważając na to, że strzygłam go sama, to chyba wygląda całkiem znośnie, co nie? :)
Zdjęcie przed i po:


Ogłoszenie grzecznościowe:
Link do wydarzenia:
https://www.facebook.com/events/148651029387198/

  • Share:

You Might Also Like

5 komentarze

  1. Znam to uczucie bezsilności i frustracji. Stąpanie po polu minowym to taka moja codzienność (ale dziś byłam pozytywnie zaskoczona, szok! Ominięcie psa luzem, który szedł za nami to największe życiowe osiągnięcie łaciatego piesa i sama nie umiem przestać się dziwić, jak to? Przecież on świruje nawet na widok psa za płotem)! Życzę wam dużo siły no i powodzenia , dacie radę na pewno :D My też wybieramy się na szkolenie, a poza tym myślę o tropieniu. Może to jest to coś w czym się spełnimy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto spróbować jeśli macie możliwość, przecież beagielki są stworzone do używania nosa 😀

      Usuń
  2. Ooo jaki przystojny Pan! <3
    Najważniejsze, że z Triko wszystko w porządku, zdrowy pies to zadowolony pies!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też życzymy powodzenia w treningach! Buziaki dla psiaka!

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią o poście: