Kiedy podniesiesz poprzeczkę zbyt wysoko...
By Asia - listopada 26, 2017
Każdy z nas zna chyba sytuację w której zaczął od psa wymagać zbyt dużo.
Prawda jest taka, że jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy, często nieświadomie. Siedzą w nas pewne małe wytwory człowieczeństwa, które mówią nam, że musimy coś zrobić tak, teraz, już, natychmiast. Mowa tu o ambicjach. Co prawda nie są one złe, często dają nam porządnego kopa do działania, a bez nich wiele byśmy nie osiągnęli. Czasami jednak mamy ich za dużo i chcemy zrobić coś za szybko, co skutkuje nierzadko odwrotnymi do zamierzonych skutkami. Patrzymy się na sukcesy innych, chcemy za wszelką cenę im dorównać i poczuć chociaż w pewnym stopniu to co oni, przez co zaczynamy wymagać coraz to więcej i więcej w znacznie szybszym tempie. Szkoda tylko, że w tym całym wyścigu szczurów zapominamy o pewnym bardzo ważnym elemencie całej układanki - naszym psie...
Nie pisze tego tekstu tylko po to, aby wydukać jakiś nowy post na blogu. Piszę o tym bo samo mnie to dotknęło, a dzisiejszy grupowy trening obi tylko mnie w tym utwierdził. Kiedy mamy w głowie jakiś cel/cele, chcemy szybko do nich dojść i je osiągnąć, ale pośpiech nie jest dobrym doradcą. Do pewnych myśli trzeba dojrzeć, szkoda tylko, że potrzeba na to trochę czasu, potrzeba porażki, aby kopnąć się w cztery litery i zacząć myśleć racjonalnie. Zrozumiałam, że od dłuższego czasu zaczęłam wymagać od Trika o wiele za dużo i za szybko. ,,Masz zrobić to, tamto, tak i siak." Denerwowałam się gdy coś nie szło po mojej myśli, no bo jak to, czemu on nie robi tego dobrze? Zaczęłam nakładać na niego za dużą presją, a jego młody, ciągle rozwijający się móżdżek przestał nadążać. I wspólna przyjemność z pracy zaczęła nagle gasnąć, coraz bardziej i coraz bardziej, aż w końcu musiałam zrozumieć, że to nie tak ma być! Wspólna zabawa zaczęła przeradzać się w jakieś frustrujące ćwiczenia. Na litość, Triko przecież ma dopiero nieco ponad 9 miesięcy, a ja wymagam od niego nie wiadomo czego! Ale teraz mówię dość, koniec tego całego napięcia, tej presji. Przecież nikt mnie do niczego nie goni, a liczy się przede wszystkim przyjemność dwóch stron ze wspólnej pracy. W końcu tworzymy zespół, ,,team" jak to teraz w większości się używa. A team to ja i PIES, my we dwoje. Dlatego chowam zawyżone ambicje do kieszeni, stawiam na zabawę, wspólną relację i przyjemność czerpaną ze wspólnych ćwiczeń, bo bez tego nie ma i nie będzie DOBREJ współpracy. Po co żyć w konflikcie, jak można w przyjaźni. (dużo do myślenia dało mi przeczytanie wspaniałego postu na blogu Magdaleny Łęczyckiej, bardzo polecam >KLIK< ).
Trzeba dochodzić do wszystkiego na spokojnie, działać małymi krokami, dostosować szybkość nauki do możliwości naszego psa, stopniować na spokojnie poziomy trudności różnych ćwiczeń, a na pewno osiągniemy to co mamy osiągnąć i efekty będą znacznie lepsze. Chyba tak jest lepiej, nie uważacie?
Dlatego zastopujmy na chwilę, usiądźmy z kubkiem naszej ulubionej, gorącej herbaty i zastanówmy się, czy aby na pewno dobrze współpracujemy z naszym psem? Czy nie podnosimy mu zbyt wysoko poprzeczki, której nie jest w stanie przeskoczyć?
6 komentarze
Każdy z nas psiarzy sportowców zawsze w pewnym momencie wpada na moment, kiedy wszystko idzie jak po maśle więc podnosi poprzeczkę coraz wyżej i wyżej zapominając o psie, który nie zawsze jest w stanie podołać naszym ambicjom. Cieszę się, że w porę zauważyłaś, że tyczka została podniesiona zbyt wysoko i postanowiłaś nieco zwolnić! :D Mi też zdarzały się sytuacje, kiedy wymagałam od Miśka więcej niż jest w stanie dźwignąć, ale grunt to zauważyć swój błąd i zmienić swoje postępowanie. Notka świetna i dająca do myślenia na pewno przyda się nie jednej osobie podczas treningowego dołka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i życzymy sukcesów w dalszej pracy ekipa Kundelek Też Potrafi! :D
kundelektezpotrafii.blogspot.com
Dzięki bardzo :) Nie ma się co spieszyć, lepiej osiągnąć coś wolniej, ale za to z korzyścią dla obu stron, a nie tylko dla jednej.
UsuńTeż kiedyś o tym pisałam na swoim blogu. Ambicje są dobre do momentu, kiedy nie zaczynają władać naszym życiem i tym, co robimy. A niestety większość osób trenującychc z psami, chce jak najszybciej osiągnąć to, co sobie zamierzyli. Jednak nie tędy droga! Lepsze efekty uzyskamy wówczas, gdy zastosujemy metodę małych kroczków :) Przyznam szczerze, że moje ambicje kiedyś mnie zabiły. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dało mi to do myślenia i dzięki temu, moja wspòłpraca z Karo stała się dużo lepsza! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy,
www.karomixaussie.blogspot.com
Dziękuję za komentarz :)
OdpowiedzUsuńSłowa pełne racji, w zespole nie jesteśmy sami i pracujemy z psem, więc musimy o nim myśleć. Szczególnie, że nikt nas nie goni, to nie są jakieś wyścigi, który pies nauczy się czegoś najszybciej. Robi się albo szybko albo dobrze.
Ważne jest to, że z każdej porażki wyciągamy jakieś wnioski (a przynajmniej powinniśmy). Nie z każdego labradora zrobi się mistrza agility, a z bordera najlepszego ratownika. Nie warto też patrzeć na innych i próbować ich gonić bo to tylko prowadzi do zguby. Pamiętam jak kiedyś miałam dzikie plany na zrobienie z Fado labradora, który potrafi frisbowac i agilitować. Dobrze, że w miarę szybko się opętałam i porzuciłam te plany bo pewnie przez mój nacisk na te sporty nie mielibyśmy dobrej relacji. Przy posiadaniu psa trzeba być racjonalnym, o chłodnej głowie i przede wszystkim posiadać umiejętność opamiętywania się :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy! | nasz blog
Pamiętajcie o fiprexie na kleszcze zimową porą :)
OdpowiedzUsuńPodziel się swoją opinią o poście: